Dlaczego skład kosmetyków podawany jest po łacinie? Jak odczytywać podane w nim informacje? Czy woda w składzie kosmetyków jest OK? I wreszcie, kosmetyków z jakimi składnikami powinniśmy unikać? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym wpisie.
Wszystko, co powinniście wiedzieć o składach kosmetyków:
- Międzynarodowe nazewnictwo składników kosmetyków (INCI) zostało wprowadzone stosunkowo niedawno. Jest jednak dużym ułatwieniem, ponieważ składniki przedstawione są po łacinie lub zapisane uniwersalną nazwą. Dzięki temu nie spotkamy się z sytuacją, że nie wiemy, o jakim składniku mowa – wystarczy sprawdzić jego nazwę np. w encyklopedii składników kosmetycznych (tak, takie almanachy naprawdę są dostępne!). Uniwersalizacja nazw substancji aktywnych to moim zdaniem bardzo dobry krok i duże ułatwienie dla konsumentów.
- Jestem ciekawa, czy wiecie, że kolejność zapisu substancji w składzie kosmetyku nie jest przypadkowa. Warunkiem pierwszeństwa jest ilościowa objętość danej substancji w produkcie. Co to znaczy? Mówiąc prościej, im jest danego składnika więcej, tym wcześniej wymieniony jest w składzie. Właśnie dlatego nie warto kupować „olejków do włosów”, w których np. Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy) jest dopiero na przedostatniej z kilkunastu pozycji – jego ilość będzie śladowa, mimo że na opakowaniu widnieje dumny napis „z olejem arganowym”.
- Warto zwrócić uwagę na początek i koniec składu. Czemu? Na początku wymieniany jest składnik bazowy (w kosmetykach dobrej jakości woda zastępowana jest przez hydrolaty i wyciągi roślinne), natomiast na końcu zawsze składniki potencjalnie uczulające z listy 26 alergenów. Nie chodzi o to, że są składnikami sztucznymi, bo wśród nich znajdują się np. substancje z olejków eterycznych. Po prostu stwierdzono w ich przypadku podwyższone ryzyko występowania podrażnień i trzeba wymieniać je na etykiecie, jeśli ich stężenie jest wyższe niż 0,01%.
SKŁADNIKI KOSMETYKÓW, KTÓRYCH NALEŻY UNIKAĆ:
Średnio szampon, krem, czy kosmetyk do makijażu składa się z kilkudziesięciu substancji. To różnego rodzaju związki, które spełniają w tej konkretnej konfiguracji określone działanie. Czasami warto przyjrzeć się rozpisce składników uważniej, bo wśród witamin i drogocennych olejków mogą znaleźć się substancje, które są potencjalnie szkodliwe. Oto te najpopularniejsze:
- SLS – detergent, który odpowiada za to, że nasz ulubiony żel lub szampon się przyjemnie pieni. Szkoda tylko, że może podrażniać i przesuszać skórę, ponieważ zmywa ochronną warstwę lipidową naskórka, która jest naturalną barierą zapobiegającą utracie wody.
- SLES – łagodniejsza wersja powyższego składnika, która powstaje w wyniku reakcji chemicznej właśnie z cząsteczek tego detergentu. Również może podrażniać i wysuszać.
- OLEJ MINERALNY – płynne mieszaniny powstające z obróbki ropy naftowej np. wazelina, parafina lub nafta kosmetyczna. Nie wchłaniają się w skórę, dlatego mogą zalegać na jej powierzchni i utrudniać wymianę gazową i metaboliczną skóry. Określa się je składnikami komedogennymi, czyli takimi, które powodują powstawanie zaskórników.
- PEG / PPG – glikole polietylenowe oraz polipropylenowe, czyli sztuczne związki odpowiedzialne za konsystencję kosmetyku. Osłabiają naturalną barierę lipidową skóry i są uznawane za składniki potencjalnie rakotwórcze.
- EDTA – związek chemiczny przedłużający trwałość kosmetyków. Należy go unikać, ponieważ może wywoływać alergie, kaszel, czy nieżyt spojówek.
- FORMALDEHYD – tzw. aldehyd mrówkowy, który w produktach do utwardzania paznokci nie może przekraczać 5%, a w pozostałych zaledwie 0,2% całego produktu. Dlaczego? Ze względu na opary, które bardzo często wywołują wysypki, uczulenia i stany zapalne skóry. Stosowany w produktach do manicure może nawet spowodować oddzielenie się płytki paznokcia.
- ALUMINIUM – substancja najczęściej spotykana w dezodorantach. Warto wybierać te bez aluminium, ponieważ może ono zatykać pory, odkładać się w skórze i podrażniać.
- PARABENY – konserwanty, których brakiem coraz częściej producenci chwalą się już na etykietach kosmetyków. Słusznie, ponieważ parabeny to jedne z najczęstszych alergenów, które uwrażliwiają skórę na działanie czynników zewnętrznych.
- SILIKONY – składniki odpowiedzialne za wygładzenie i zabezpieczenie. Faktycznie nie mają żadnych wartości odżywczych i poprawiają wygląd jedynie tymczasowo. Niektóre odmiany są trudne do zmycia, a zalegając na włosach lub skórze mogą podrażniać i zapychać.
- ALKOHOL DENAT – alkohol denaturowany, czyli najbardziej niebezpieczny z alkoholi stosowanych w kosmetyce. W teorii ma ułatwiać absorpcję składników odżywczych z kosmetyku, jednak w praktyce dużo częściej podrażnia, wysusza, wywołuje reakcje alergiczne i stany zapalne.
- FTALANY – substancje zakazane w kosmetykach dla dzieci, jednak często pojawiające się np. w lakierach do włosów i paznokci, perfumach lub balsamach. Mogą powodować zaburzenia zdrowotne, ponieważ łatwo przenikają do organizmu.
- BHA / BHT – syntetyczne przeciwutleniacze, które warto zastępować substancjami naturalnie antyutleniającymi. Podejrzewa się, że te syntetyki mogą mieć działanie kancerogenne, podrażniać, a nawet zaburzać gospodarkę hormonalną.
Jakich składników szukać w kosmetykach?
Choć lista substancji niepożądanych jest bardzo długa, zapewniam was, że o wiele więcej jest tych bezpiecznych. Ja jestem zwolenniczką pielęgnacji olejami i wszędzie tam, gdzie mogę, wybieram właśnie naturalne oleje roślinne. Zastępują mi odżywkę do włosów, krem do twarzy, płyn do demakijażu, masełko do skórek i wiele innych. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy może stosować olejki. Rozwiązanie? Kosmetyki naturalne i produkty eko – przy wyborze kierujcie się jednak tym, co jest w składzie, a nie na etykiecie. Pewność użytych składników daje nam również robienie kosmetyków DIY, niekoniecznie na bazie olejów, ale np. miodu lub jogurtu.