7 kosmetyków, bez których nie wyobrażam sobie makijażu

Hejka!

Dzisiaj nieco luźniejszy wpis, bo nic ciekawego do recenzowania nie wpadło mi w ostatnim czasie. Dlatego opowiem trochę o tym, czego używam na co dzień w makijażu. Kilka razy pytałyście o to, co kryje się za moim makijażem codziennym, bo podobno efekt się wam podoba. Cieszy mnie to i dlatego też postanowiłam, że zdradzę wam ten sekret.

Jaki jest mój codzienny makijaż?

Wiem, że są takie blogerki, które na makijaż poświęcają długie godziny i używają tony kosmetyków. Ja staram się podchodzić do tego minimalistycznie, bo wiem, że nadmiar makijażu nie służy cerze. Zwłaszcza takiej jak moja, która jest skłonna do podrażnień i dość reaktywna.

Dlatego właśnie w makijażu kieruję się minimalizmem, stawiam na sprawdzone kosmetyki i proste rozwiązania. Staram się pokazywać, że można mieć ładny makijaż, który podkreśla nasze atuty i maskuje niedoskonałości, nie używając do niego kilkudziesięciu różnych produktów. Uwielbiam naturalny, nieprzesadzony makijaż, który nie przykrywa całkowicie naszej twarzy i nie tworzy maski, ale wydobywa naturalne piękno, czyli to, co w nas najlepsze. I o to moim zdaniem w tym wszystkim chodzi.

7 kosmetyków do makijażu, które uwielbiam

Tym wpisem postaram się udowodnić, że wystarczy tylko siedem kosmetyków do makijażu – grunt, żeby były dobrej jakości, bo wtedy posłużą nam dłużej i dadzą efekt, na którym nam zależy.

Oto moje makijażowe must have! Będzie trochę nie po kolei, bo po prostu wymieniałam to, co mi pierwsze przyszło na myśl.

1. OLEJEK MIGDAŁOWY

Pewnie zdziwi was, że pierwsze, o czym pomyślałam w kwestii makijażu, to olejek. To nie pomyłka – moim zdaniem makijaż nie może się obyć bez naturalnego olejku. U mnie króluje Nanoil Sweet Almond Oil, czyli tłoczony na zimno i nierafinowany olej ze słodkich migdałów. Do czego go wykorzystuję? Do wszystkiego:

  • nałożony przed makijażem jest świetną bazą,
  • kropla dodana do fluidu nadaje mu właściwości odżywcze,
  • odrobinka na policzkach jako naturalny rozświetlacz,
  • na koniec dnia jako doskonały olejek do demakijażu.
2. KREM BB

To teraz czas na typowo makijażowe niezbędniki, a zaczniemy od kremu BB. Dlaczego nie fluid? Po pierwsze dlatego, że nie mam dużych problemów z cerą, więc nie muszę wiele ukrywać. Po drugie dlatego, że krem BB łączy w sobie działanie podkładu i kremu do twarzy – dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli idealnie w moim stylu. U mnie aktualnie króluje bardzo lekki, świetnie kryjący, a jednocześnie dający ten maksymalnie naturalny efekt Bourjois Healthy Mix BB Cream. Polecam, choć każdy inny krem BB też się sprawdzi. Byle tylko był dopasowany do waszych potrzeb.

3. TUSZ DO RZĘS

Bez rzęs nie istnieję, bo moje naturalne są dość jasne, krótkie i cienkie. Dlatego mogę nie mieć pełnego makijażu oczu, ale dobra maskara to podstawa pięknego wyglądu. Ja staram się wybierać takie produkty, które są naturalne i nie szkodzą moim rzęsom, a wręcz pomagają, dlatego mój wybór w tym przypadku to Lashcode Mascara. Jako jedna z niewielu świetnie maluje, jest trwała, a do tego zawiera substancje pielęgnujące rzęsy.

4. KOREKTOR POD OCZY

Jeśli myślicie, że obejdę się bez korektora, to się mylicie. Mnie też zdarzają się gorsze dni, jeśli chodzi o wygląd cery, dlatego muszę sięgać po coś na cienie pod oczami, na przebarwienia, na niedoskonałości. Nie stosuje jednak całych palet korektorów, bo jeden o dobrym kryciu wystarcza, żeby zapewnić skórze jednolity wygląd – na chwilę obecną jestem wierna Bourjois Healthy Mix Anti-fatigue Concealer z kompleksem witaminowym.

5. RÓŻ DO POLICZKÓW

Jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, bez których nie mogę się obejść, to na pewno muszę dorzucić do listy róż do policzków. Mój ulubiony to NABLA Blossom Blush Refill w kolorze Harper – bardzo delikatnie podkreśla policzki, zapewnia trójwymiarość w makijażu i sprawia, że twarz wygląda zdrowo, promiennie i bardzo kobieco.

6. PUDER TRANSPARENTNY

Do wykończenie makijażu zawsze wykorzystuję puder transparentny Laura Mercier. Tak, wiem, to jeden z najdroższych pudrów, ale moim zdaniem warty swojej ceny. Dzięki niemu mój makijaż jest trwały i nie ściera się nawet w trakcie bardzo intensywnego dnia. Co więcej, nie muszę już się martwić, że po kilku godzinach moja skóra zacznie się świecić na czole.

7. KREDKA KOHL

Ostatni kosmetyk do makijażu, który muszę mieć zawsze pod ręką, to kredka do oczu. Ale nie taka zwykła! Od jakiegoś czasu stosuję arabski kohl, czyli kredkę na bazie czarnego proszku uzyskiwanego z mieszanki ziół i roślin. To naturalna alternatywa, która maluje bardzo intensywnie i łatwo się rozciera, dzięki czemu zrobienie smokye eye trwa kilka sekund. Kohl zastępuje mi eyeliner, cienie do powiek, a czasami nawet kredkę do brwi (jest czarny, więc mieszam go z odrobiną transparentnego pudru i w ten sposób uzyskuję naturalny cień do brwi). Kocham go, bo nic tak dobrze nie podbija bieli oczu jak właśnie ten niepozorny produkt.

Powiązane Artykuły

Klaudia
przez Klaudia
Poprzedni Wpis Następny Wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

0 udostępnień